środa, 6 listopada 2013

Wróciłam! Ktoś może tęsknił?

Kochani, przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale w zeszłym tygodniu korzystałam z uroków halftermu. I nie myślcie sobie, że zapomniałam o Was z lenistwa. Zwyczajnie nie działo się nic fascynującego, a nie popadłam jeszcze w taki narcyzm żeby opisywać Wam codziennie jak jadłam śniadanie. Powiem tylko, że w końcu udało mi się przeczytać "Kukanie kukułki" (nie wiem jaki jest oryginalny tytuł, bo o ile się orientuje polska wersja ma wyjść na dniach). Bardzo polecam, Joanna jak zwykle stworzyła przemiłe w odbiorze dzieło z niepowtarzalną atmosferą. Ma też nietypową cechę jak na twórcę kryminałów, mianowicie nie ukrywa przed czytelnikiem istotnych szczegółów. Warto więc zamówić sobie w Empiku (lub każdej innej księgarni) egzemplarz tej książki (i oczywiście go przeczytać).

A co w mojej ukochanej szkole? Po pierwsze mój ulubiony pan od biologii znalazł sobie nową lekturę - "Motywacja i budowanie zespołu. Przewodnik dla nauczycieli". Oprócz tego, że kilka razy dziennie słyszymy, że trzeba wierzyć w siebie, musimy się wzajemnie motywować. Dzisiaj w trakcie pisania notatki nagle kazał nam wstać, ustawić się w koło i jak na amerykańskich filmach wyciągnąć ręce, krzycząc "We are amazing" (jesteśmy fantastyczni) "We can do this" (zrobimy to) "We are the best" (jesteśmy najlepsi) itd (ja nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dodać "We are better than second group. And IB". Mieliśmy świetny ubaw, a hasło "You are amazing" stało się mottem grupy biologicznej.

Swoim tokiem toczy się też golf. Powiem Wam, że zaczynam trafiać w piłkę! I to wcale nie jest tak proste jak się może wydawać. No dobrze, nie będę aż tak koloryzować. Pochwalę się tylko, że robię postępy i chyba w końcu polubię jakiś sport związany z piłką. Oczywiście Anglia rządzi się swoimi prawami. Dzisiaj podczas gry przez pole przedefiladował nam bardzo dostojny jegomość. Wyglądał trochę jak z makatki ze sceną polowania. Odziany w brąz z przepięknym szmaragdowym piórem, dumnie przechadzał się po trawie na linii mojego strzału, jak by szukał odpowiedniego dołka. I nawet bym się nie zdziwiła gdyby nie fakt, że był to... bażant!

A na dobranoc utworek, który właśnie ćwiczymy w chórze. Opuściłam ostatnio próbę (w związku z moją tajemniczą pracą, ale cicho sza, wszystkiego dowiecie się w swoim czasie) i cały dzień dzisiaj go słucham, żeby zapamiętać nuty. Ostrzegam tylko, że jest to utwór z rodzaju tych, które siedzą w twojej głowie i za Chiny Ludowe nie można o nim zapomnieć.





7 komentarzy:

  1. Paru tęskniących się znajdzie! A tak z innej beczki, to mam nadzieję, że Wasze wykonanie Gaudete też będzie do obejrzenia na YT!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że tęskniliśmy! Zazdroszczę, że już przeczytałaś "Kukułkę", u nas premiera dopiero 4 grudnia ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ninuś bardzo tęskniliśmy ja zaglądałam codziennie w zapiski.Z wielką radością czytam a potem znajomym bliskim opowiadam.Pozdrawiam H iZ.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Ninuś, tęsknikmy bardzo, szykujemy się na twój przyjazd. Póki co, pisz dalej bo czytam regularnie i zastanawiam co powiedziałaby Borczi. Mam nadzieję że nasze zakupy przyszły i wszystko wygląda fajowo. Całuski

    OdpowiedzUsuń
  5. Nina coś z tym Światem należy zrobić.Polska już zaczyna wyglądać podobnie.Same centra handlowe a w nich pełno ludzi którzy wynoszą te plastikowe toboły pełne chińskich toksycznych ciuchów,różnych niepotrzebnych gadżetów obrzydliwych plastikowych zabawek i świątecznych ozdóbek.Do tego wrzask hałas i okropne żarcie,a w szafie z porcelaną( u mnie) burdel.Kocham Cię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Adminko , mam nadzieje zę zobaczysz ten post. Mianowicie mam okazję podjęcia nauki w tej szkole bądź innej w Anglii . Jestem jednak pełen obaw czy poradze sobie w takiej szkole i czy inni mnie zaakceptują. Moglabys powiedziec czy pojechalas tam sama, ze znajomymi i czy takze mialas obawy ; pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem tyle - korzystaj jeśli tylko możesz. Jest to szansa jedyna w swoim rodzaju, by szybko dorosnąć w dość bezbolesny sposób;) co do radzenia sb, nie musisz się martwić - nauczyciele mają wielu uczniów z innych państw, a każdy z nich przerobił inny materiał, więc wiedzą jak pomóc jeśli ktoś sobie nie radzi. angielski wchodzi do głowy szybko i z powodu języka prawie nikt nie ma problemów. Co do akceptacji, to jest jak w każdje szkole. Ludzie są przyzwyczajeni do obcokrajowców i traktują cię normalnie. I tak jak w polskiej szkole, jedni się lubią, a inni nie za bardzo. Ja jechałam z chłopakiem z polski, którego nie znałam wsześniej. Trzeba przyznać, że łatwiej jest, jak się ma kogoś, kto mówi w twoim języku, ale znam osoby, które są zupełnie same i nie mają żadnych problemów, Poza tym wiele osób czuje się czasem samotnie, więc łatwo znaleźć wsparcie. Nie mówię, że zawsze jest łatwo jak by się szło po płatkach róż i że każdy będzie w niebo wzięty, ale z pewnością warto zaryzykować. Zwłaszcza, że te szkoły radzą sobie z problemami nastolatków od lat i są w tym całkiem dobre. A jeśli już się zdecydujesz na wyjazd, to... polecam Ellesmere!

    OdpowiedzUsuń