wtorek, 1 października 2013

Podsumowanie opadów na miesiąc pierwszy

Można powiedzieć, że właśnie minął miesiąc odkąd zamieszkałam w Wielkiej Brytanii (choć w szkole jestem troszkę krócej), więc uważam się za upoważnioną do pierwszych komentarzy. O tym, że Wyspiarze to naród dziwny wie chyba każdy, ale oto moje najciekawsze spostrzeżenia na ich temat.

1. To jakieś międzynarodowe nieporozumienie, że Angole wynaleźli kanapki. Z chleba istnieje tylko jeden właściwy - tostowy. Idealne kwadraty, już w plasterkach, w dodatku opakowane w higieniczną folię. I dają poczucie bycia szefem kuchni - w końcu to sztuka wyjąć grzankę w takim momencie by była złota. Każde inne pieczywo smakuje jak pocukrzony styropian. Co ciekawe, nasza kuchnia oferuje pełen wybór okładów na kanapki, tak więc pozwolę sobie objaśnić. Dżem i miód je się z serem. Szynkę z frytkami. Tuńczyka z sałatą. Pomidora w ćwiartkach. Masło (uwaga!) z owsianką, w stosunku 1:1, tzn pół łyżeczki masła, na pół łyżeczki owsianki.

2. Każdy tutaj ma fiksum - dyrdum na punkcie pożarów. Wszystkie drzwi w szkole są przeciwpożarowe, przez co nie można ich otworzyć, bo ważą z tonę. A nawet jak je już przepchniesz, to od razu włącza się alarm, bo okazuje się, że to wyjście ewakuacyjne. Alarm włącza się też podczas prasowania, gotowania wody, sprzątania miotełkami do kurzu, lakierowania włosów czy jak temperatura stanie się niebezpiecznie wysoka (co tutaj oznacza ok 25 stopni). By trochę ułatwić, w łazienkach nie ma kontaktów. Poza tym co jakiś czas mamy alarmy próbne, o dowolnej godzinie dnia i nocy. Byśmy nie zapomnieli, co trzeba wtedy zrobić na każdej ścianie wisi instrukcja. No i oczywiście są specjalni prefekci odpowiedzialni tylko za akcje ewakuacyjne, mamy też listę, na której zapisujemy gdy wychodzimy, by w przypadku ognia było wiadomo, że nie jesteśmy w budynku. Jedyne co mnie zastanawia, to ile pożarów rocznie przypada na państwo, w którym narodową pogodą jest deszcz, a wszystkie domy są z cegieł i kamienia?

3. Jeśli myślicie, że w Polskich hipermarketach można dostać tylko zapakowane, sztuczne jedzenie, to znaczy, że wasz próg tolerancji tkwi jeszcze w połowie dwudziestego wieku. Otóż tutaj nawet arbuzy są zapakowane w szykowne, plastykowe szkatułki z serduszkiem i napisem "eco - friendly". Nie wiem kto to ten eco, ale musi strasznie nienawidzić naszej planety. Nawet ziemniaków nie dostaniesz na wagę. Największym szaleństwem jakie dotąd spotkałam była staruszka sprzedająca pomidorki koktajlowe, na ulicy, w woreczkach śniadaniowych. Warto też wspomnieć, że Anglicy w proszku mają wszystko, nawet tort instant dostaniesz. Myślę, że znalezienie wody w saszetkach to kwestia następnego miesiąca.

4. Na wsiach chodników nie ma. Nie wiem, czy to oznacza, że po wsi się nie chodzi, czy że jeszcze nie odkryłam alternatywnej metody. Mam ciche podejrzenie, że można to przejść przez czyjeś pastwisko - wskazywałyby na to liczne drogowskazy "Ścieżka publiczna" skierowane w stronę stada krów. Bydła i owiec mamy tu całą masę (ale twarogu ani grama, jedynie "cottage cheese" przypominający danio zostawione na miesiąc w lodówce. Tęsknię strasznie, ale przynajmniej będzie do czego wracać na Święta), pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam rano przez okno był farmer, z zacięciem rajdowca, popylający na turbo kosiarce w dół zbocza, goniąc galopujące krowy. Tak, krowy potrafią galopować. Przynajmniej te angielskie.

Nie będę pisała, że dużo pada, jest zimno jak na starym poznańskim dworcu, ale wszyscy i tak chodzą w dzianinkowych swetrach, i że nieśmiertelne "hołorju" stoi wyżej niż "godsejfdekłin", "sexdrugsentrokentrol" czy "łerizdetojlet". Co kto lubi.

7 komentarzy:

  1. A kraniki tam u Was występują nad każdą umywalką w liczbie dwóch, czy może jest taki magiczny jeden, z którego może popłynąć ciepła, zimna i, uwaga, letnia woda?

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha, wielkie dzięki za odczarowanie czcionki!

    OdpowiedzUsuń
  3. No tego ten, wody nie ma. Ale przynajmniej mamy letnią pogodę. Z dwojga złego wolę myć zęby kostkami lodu i parą wodną, niż umierać z zimna lub z gorąca na kontynencie;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Ninuś, świetnie się Ciebie czyta, dzięki za zmianę czcionki (moje oczy w coraz gorszym stanie). Przesyłam kanapkę z pastą fasolową (dzisiaj zrobiłam), sałatą i ogórkiem na babcinym pysznym chlebie. Dziś wszytkim w szkole powiedziałam, że piszesz bloga : zapiski z pamiętnika - ha, ha. Jutro znów muszę to odkręcać, a co się nagadam......

    OdpowiedzUsuń
  5. Hello Nina, jak na razie, to samych ciekawych rzeczy się człowiek z twojego bloga dowiaduje i to jeszcze tak przystępnie pisanych, że na prawdę się można wiele nauczyć ;) . Czekam na kolejne interesujące historie z życia wyspiarzy . Aha i pamiętaj o tych wszystkich procedurach przeciwpożarowych, które tak Wam ułatwiają życie ;) .

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Nina, ogromnie się cieszę, że piszesz bloga! Po przeczytaniu pierwszej relacji z Anglii wołałam "mało mi, mało!" Piszesz tak ciekawie, a przy tym z takim dystansem do siebie i rzeczywistości, z taką dozą humoru (dobrej jakości!), że czytanie Ciebie to ogromna przyjemność!!! Pa! Marzka

    OdpowiedzUsuń
  7. Ninusiu cud natura to Twoje pisanie ,czytam codziennie iczekam na nowe wiesci od Ciebie.Cieszymy się ,że jesteś zadowolona w nowych warunkach szkolnych,Pozdrawiamy dziadkowie H iZ.

    OdpowiedzUsuń