Kochani, wiem, że pewnie tak jak ja, tęsknicie za deszczem, zimnem, błotem, niezrozumiałą wymową, głośnymi sąsiadkami, fasolką z puszki i innymi atrakcjami związanymi z życiem w EC. Jednakże czas płynie nieubłaganie i powolnie i nie mam dla Was nic nowego związanego z moją szkołą. Ale głowa (i uszy) do góry, gdyż przez ostatnie kilka dni byłam w stolycy i mam dla Was kilka (mam nadzieję) użytecznych informacji.
Możecie zapytać, co takiego ja, Poznańska pyra z krwi i kości, a raczej skrobi i pektyny robiła w ojczyźnie bułki z pieczarkami i ciastka z kremem? Od razu zapewnię, że moja wizyta nie miała nic wspólnego z piłką nożną (więc nie trzeba mi wbijać na dzielnię, żeby mnie spacyfikować), a od lornety z meduzą trzymałam się na kilometr. Odwiedziłam za to Ambasadę Brytyjską, gdzie spotkałam wiele szacownych osób, w tym Szanownego Ambasadora, (nowy i stary) zarząd BASu (korzystając z okazji pragnę pogratulować wszystkim wybranym, a zwłaszcza Panu Lasockiemu, który powtórnie został przewodniczącym organizacji) oraz najbliższych mojemu sercu stypendystów.
Ten akapit jest dla wszystkich zainteresowanych studiami w UK. Reszta może udawać, że go czyta, tak naprawdę zastanawiając się co zjeść jutro na śniadanie. Lub po prostu przejść do następnej sekcji.
Otóż poznałam w czwartek Panią Zuzannę, jedną z założycielek The Kings Foundation. Jest to organizacja pomagająca młodym Polakom dostać się na najlepsze uczelnie na świecie. Można tam znaleźć ludzi, którzy przeszli zwycięsko proces rekrutacji i teraz służą swoją wiedzą na temat takich kwiatków jak Personal Statement czy jak nie dać się zjeść na rozmowie kwalifikacyjnej. Wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę fundacji. Warto tam zajrzeć, gdyż jest to jedyna taka inicjatywa w naszym kraju.
http://poland.thekingsfoundation.org/
Czas na wymyślenie śniadania dobiegł końca, wracamy wszyscy do czytania.
W piątek udało nam się nakręcić spot (a przynajmniej część materiału do niego) promujący nasz program stypendialny. Premiera odbędzie się po 20 stycznia, więc wpiszcie sobie do kalendarzy, by sprawdzać mój blog w tym okresie. Było nas całkiem sporo, więc będziecie mieli szansę usłyszeć o BASie z wielu różnych punktów widzenia. Tylko od razu uprzedzam, że nasze wypowiedzi mogą nie przypominać polskiego, jako że obiektyw potrafi emitować ten rodzaj fal, który przebija się przez twoją czaszkę i robi w twoim mózgu pobojowisko, porównywalne z tym, co zostaje na rabatce z kwiatami, gdy przejedzie po nich francuski czołg uciekający przed niemieckim chłopem. Na szczęście wyposażono nas w profesjonalną, bojową tapetę na twarz.
Jako, że post bardziej organizacyjny, pozwolę sobie dodać mały apel. Stypendia oferowane przez BAS są czymś nie do opisania. Myślę, że mało doświadczeń może się z nimi równać. Właściwie, powiedzmy sobie szczerze, nie ma innych takich możliwości dla polskich licealistów. Szkoły te, nie tylko przygotowują na najlepsze uczelnie, ale otwierają okno na świat. Złożenie papierów nie kosztuje nas nic (przepraszam, dochodzi cena znaczka), więc nie ma wytłumaczenia dla niespróbowania. Zdradzę Wam tajemnicę. Wśród naszej trzynastki ani jedna osoba nie wierzyła, że się dostanie. Każdy z nas robił to, by mieć święty spokój z sumieniem, przekonany, że się nie ma szans. Ktoś musi się dostać. I to możesz być Ty. Proszę Was, nie wahajcie się dać sobie szansy.
A co do Warszawy, to zapewniam Was, że najlepiej wygląda o północy. W deszczu.