poniedziałek, 3 lutego 2014

Dla wszystkich kompletujących teczkę

Korzystając z tego, że serwer proxy działa pierwszy raz od trzech dni, szybko odpisuję na pytania.
W związku z tym, że za niecałe trzy tygodnie upływa termin wysyłania zgłoszeń na kwalifikację, sporo osób pyta mnie o dossier. Tak więc oto kilka wskazówek.

- Wyciśnijcie ze swojego życiorysu wszystko co się da. Nie bójcie się napisać, że hodujecie ziemniaki, umiecie mówić w języku Navi czy fascynuje Was gra na organach. Naprawdę warto załączyć wszystkie konkursy, w których zdobyło się choćby wyróżnienie, wspomnieć o funkcjach jakie pełniło się w samorządzie, wolontariacie czy radiowęźle. A może udało Wam się nakręcić film albo braliście udział w redagowaniu gazetki szkolnej? Tylko uwaga, nie przesadzajmy - nie warto zapełniać teczki na siłę dyplomami z przedszkola i podstawówki.

- Jak powinna wyglądać aplikacja? Po pierwsze warto zadbać, żeby wszystko było napisane na komputerze - podczas rozmowy dyrektorzy mają przed sobą Wasze formularze i chyba nie może Was spotkać nic gorszego niż komisja mająca problem z odczytaniem Waszych chwalebnych zasług. Wszystko co najważniejsze, powinno znaleźć się w CV i formularzu, tak by szybko można było Was zidentyfikować - nikt nie będzie miał ochoty na sprawdzanie tysiąca zaświadczeń żeby przypomnieć sobie kim jesteście. CV warto podzielić na sekcje, np. konkursy, pełnione funkcje, umiejętności dodatkowe, szkoły, wolontariat. Oczywiście nie muszę wspominać, że piszemy prawdę, bo ponaciągane fakty łatwo wychodzą na jaw gdy jesteśmy w stresie. Warto też poświęcić chwilę na napisanie porządnego uzasadnienia na końcu formularza. Spróbujcie przekonać komisję, że to nie Wy skorzystacie na wyjeździe do tej szkoły, a raczej Anglia wzbogaci się dzięki Wam. Innymi słowy, pokażcie że macie pasje i potrzebujecie tylko dobrego startu żeby załatac dziurę ozonową albo wynaleźć samopiorącą się bieliznę. I jeszcze jedno - zadbajcie, żeby dokumenty wyglądały schludnie, były czytelne i proste. Polecam segregatory z koszulkami (tylko bez tego metalowego stelaża). Co do kolejności dokumentów, to osobiście układałam je chyba z tydzień, co gorsza debatując z rodzicami nad każdą kartką bo wszyscy mieli inną wersję (doszło do tego, że każdy miał kopię, na której pracował). Nie mówię, że macie próbować - była to prawdopodobnie zupełna strata czasu wywołana mega stresem.

- Wybór szkoły. Nie przejmujcie się tym na razie, ponieważ i tak nie możecie wiele dowiedzieć się o tych miejscach patrząc tylko na stronę. Kandydaci i tak są przydzielani przez komisję (ja w ogóle nie zaznaczyłam Ellesmere, a okazuje się, że chyba najlepiej do mnie pasowała). Warto zaufac tym ludziom, bo oni znają szkoły i wiedzą kogo gdzie wysłać. Jeśli jednak marzy Wam się jakaś konkretna "uczelnia" to śmiało możecie próbować o nią zawalczyć, tylko bądźcie gotowi na to, że zostaniecie zapytani o motywy swojego wyboru (i znowu anegdota o mojej aplikacji - zapytana dlaczego wybrałam te konkretne szkoły, byłam nieco zbita z tropu bo nawet nie pamiętałam nazw. Więc powiedziałam pierwszą rzecz, na jaką patrzyłam na stronie - "bo chciałam taką gdzie były konie").

- Jak wygląda idealny kandydat? Cóż, to sakramentalne pytanie pada każdego roku, a odpowiedzi chyba nie da się udzielić. Dlaczego? Gdyż każdy z nas jest kompletnie inny. W samym Ellesmere jest nas czwórka i chyba nigdy nie widziałam bardziej odmiennej grupy osób. Ale coś niecoś można uwspólnić. Po pierwsze, trzeba osiągać pewne wyniki w szkole, ale tutaj nie ma niespodzianki, bo przecież w regulaminie jest wyszczególniona średnia. I trzeba przyznać, że chyba każdy ma całkiem dobre oceny. Po drugie trzeba się udzielać społecznie, w jakiejkolwiek formie, nawet jeśli są to zajęcia teatralne albo zbieranie śmieci w okolicy. Po trzecie język angielski musi być na poziomie komunikatywnym - nikt nie wymaga od Was tysiąca certyfikatów, ale nie można się bać mówić. No i po czwarte trzeba się wyróżniać, trzeba coś kochać, mieć pasję i ambicję. Zupełnie dowolną, ale musicie pokazać, że macie siłę walczyć o swoje marzenia, że chcecie zmienić świat, albo chociaż najlbliższe otoczenie. Dodam jeszcze, że warto nawet uciec się do jakieś prostej sztuczki, żeby zostać zapamiętanym. Jakiej? Nie mogę zdradzić, musicie sami wymyślić jak chcecie być zapamiętani.

- A co do jedzenia w EC, to jest super. Na lunch i kolację mamy zawsze trzy - cztery główne dania do wyboru (bardzo różne, od wegetariańskich kotletów, poprzez kurczaka, zapiekanki, na pieczeni kończąć), do tego kilka rodzajów warzyw i pyrów, zupę, pieczywo, stację makaronową, a także w pełni wyposażony bar sałatkowy. Plus deser, jogurt i tony owoców. Wiadomo, że to jedzenie szkolne i na sushi nie ma co liczyć, ale myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.

3 komentarze:

  1. Najbardziej przydatny post w tej chwili ;-) Coraz bardziej rozjaśnia mi się w głowie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nina! dziewczyno, uwielbiam Twojego bloga i sposób, w jaki go prowadzisz! Widać, że czerpiesz z tego przyjemność i pisanie przychodzi Ci bardzo łatwo. Obyś tak dalej ironiczno-dystansowo-optymistycznie podchodziła do życia! Mam nadzieję, że kiedyś się spotkamy... na przykład w Ellesmere ;-) pozdrawia fanka Twojego bloga, A.

    OdpowiedzUsuń